Podobno miłość przytrafia się w najmniej oczekiwanym momencie. W początkowej fazie towarzyszą jej motylki w brzuchu, czułe spojrzenia i wyjścia na romantyczne randki. Chociaż z czasem wkrada się rutyna, zdarza się, że uczucie jest silniejsze i potrafi takie momenty przetrwać.

Co jednak w przypadku, kiedy okazuje się, że nasz partner ma już za sobą pewne doświadczenia, których owocem jest dziecko? Czy w takim przypadku można zaakceptować fakt, że nie zawsze będziemy tylko we dwójkę, ale często przynajmniej w trójkę?

Z takim pytaniem zwróciliśmy się do naszego zaprzyjaźnionego psychologa. Jako odpowiedź przytoczył następującą historię. Otóż kiedyś jedna z jego współpracownic o nieprzeciętnej urodzie i inteligencji mówiła, że nigdy nie zainteresuje ją partner z dzieckiem. A dlaczego? Ponieważ w takim przypadku sielanka zakochanych jest zaburzana właśnie przez trzecią osobę. Domaga się uwagi, akceptacji, spędzania wolnego czasu. To przecież naturalne, że dziecko będzie szukało kontaktu z rodzicem, a ojciec czy matka swojej pociesze będzie poświęcał należytą uwagę. Często znacznie większą niż swojej partnerce, z dzieckiem jest związany przecież więzami krwi.

Zdarza się także, że dziecko z poprzedniego związku to mały „potworek”, który nastawiony jest na swoją biologiczną mamusię. Podświadomie lub nie wpaja mu, że rodzina to ona i tata, który poszedł do innej pani.

Partnerka często uważa, że sobie poradzi, myśli i wmawia sobie, że jest na tyle silna, że nową sytuację rozwiąże w mgnieniu oka. Czy tak rzeczywiście będzie? Statystyki i życie pokazują, że dzieje się tak rzadko lub bardzo rzadko.

„Nie ma szczęśliwych małżeństw” to zdanie zaczerpnięte z międzywojennej literatury niemieckiej. Wówczas przeprowadzono solidne badania na ten temat. 100 małżeństw podzielono na 5 grup: inteligencję, arystokrację lub proletariat, kupców, mieszczan oraz chłopów. Wyszło ni mniej ni więcej, że szczęśliwych małżeństw nie ma. Jeden z partnerów prawie zawsze będzie niezadowolony, że coś jest nie tak jak sobie wcześniej wyobrażał. Małżeństwa, w których jeden z partnerów ma już przynajmniej jedno dziecko z poprzedniego związku, są na pierwszej linii ognia.

Psycholog wcale nie liczy, że ten argument może mieć jakikolwiek wpływ. Ma jednak nadzieję, że otrzeźwi on co niektórych. Przypomina także, że na początku poznawania partnera nie zauważa się jego wad i przeszkód. Często gra on aniołka, który tak naprawdę ma bardzo długie rogi. Przez początkowe miesiące pijak, nadmierny podrywacz czy nierób nie pokaże swojego prawdziwego oblicza.

Większość dziewczyn takiej siły, żeby wyrwać się z tego uczucia nie ma. Idzie jak burza do potencjalnego partnera, lgnie do niego jak ćma do światła. Wydaje jej się, że jest to ciekawy facet. Coraz mniej przeszkadza im, że był już poprzednio w związku małżeńskim. A owoc jego poprzednie miłości? No cóż, jest i trzeba nauczyć się go zaakceptować, jeśli chce się ten związek kontynuować. Trzeba jednak liczyć się z nie lada wyzwaniami…