Media społecznościowe, a zwłaszcza portale takie jak Instagram czy Facebook to idealne miejsce do kreowania wizerunku. Nie oszukujmy się, gdyby nie aktywność niektórych celebrytów czy blogerów (za sukcesem których często stoją managerowie) połowa z nich nie byłaby dziś znana.
Jednak ma to też drugą stronę medalu, często wizerunek ten jest przerysowany i nijak ma się do rzeczywistości, a spotykając taką osobę na ulicy trudno uwierzyć, że jest to ta sama znana z sieci.
Zdjęcia, które tam się pojawiają (głównie modelek i celebrytów) są bowiem modyfikowane, a nad ich „idealnością” pracuje cały sztab specjalistów. Niestety wiele osób nabiera się, że taka jest ich celebrycka rzeczywistość i tym samym próbuje dążyć do idealnego wyglądu. Nic więc dziwnego, że wiele kobiet dokleja rzęsy, doczepia włosy i katuje się na siłowni tylko po to, aby wyglądać jak jej Instagramowy ideał.
To nic złego jeśli ktoś dba o siebie. Gorzej jeśli traci się nad tym kontrolę i za wszelką cenę, wzorując się jednocześnie na tym co zobaczył w internecie, chce się do „perfekcyjnych” osób upodobnić. Gubi w ten sposób własną osobowość, stając się jedynie kimś odtwórczym, marną kopią, a nie sobą.
Czy podążanie za celebrytami i ich nawykami to dobry przepis na to, żeby zainteresować sobą płeć przeciwną? Niekoniecznie, zwłaszcza w przypadku mężczyzn. Jeden z portali internetowych przeprowadził ankietę wśród singli, która miała wykazać czy wolą oni naturalność czy sztuczność.
Okazuje się, że tylko 3 na 100 mężczyzn uznało, że wygląd zewnętrzny jest ważniejszy od wnętrza kobiety. Pozostali wskazali natomiast że piękno kobiety w dużej mierze kryje się w osobowości i charakterze.
Za atrakcyjne uważa się więc nie perfekcyjny makijaż czy modny strój, a to co kryje się właśnie pod nim. Mężczyźni cenią w kobietach również cechy charakteru, m.in.: inteligencję, zaradność, uczuciowość i wrażliwość. Naturalny i nie wymuszony uśmiech potrafi przyciągnąć uwagę większej liczby ludzi – nie tylko płci przeciwnej – niż nadmuchane, „plastikowe” usta!