Ewa Perłowska

W kwietniu w hotelu Hotton w Gdyni z mieszkańcami Pomorza spotkał się Zbyszek Nowak – znany w Europie i na świecie bioenergoterapeuta, którego działanie terapeutyczne przypadkowo przetestowałam na sobie.

Takie spotkania z różnego typu „uzdrowicielami” nie robią już na mnie wrażenia. Jest standardowa teoria, tłumacząca skąd się bierze (najczęściej w rękach) ta niesamowita moc. Potem jest proces uzdrawiający grupowy, następnie „terapeuta” czy jak kto woli podchodzi do każdego osobno. Mówiąc krótko napawa sceptycyzmem, bo jak można pomóc w ciągu kilkunastu sekund trzymając ręce nad potencjalnym klientem (pacjentem), obsługują tym samym ponad 100 lub więcej osób? W końcu interesuje się medycyną wschodnią, więc na pseudo pomoc nie dam się nabrać – pomyślałam sobie spotykając po raz pierwszy Zbyszka Nowaka.

Był lipiec 2015. Spotkaliśmy się w jednej z restauracji na gdańskiej Starówce. Było kilka osób, w każdym bądź razie nie było to miejsce na uzdrawianie. Jedliśmy kolacje. Słuchałam, ale że mało było w tym wszystkim mojego rzeczywistego przekonania Zbyszek Nowak zauważył to i powiedział bym usiadło obok niego na chwilę i czerpała z jego energii. Usiadłam i … nic. Zero nic nie czułam. Już chciałam odejść, nie komentując oczywiście sytuacji gdyż byłam w towarzystwie, a Zbyszek Nowak poprosił żebym wstała. I zaczął przesuwać ręce w odległości ok 20 cm od mojego ciała z góry w dół. Oczywiste jest, że jak każdy człowiek mam pewne dolegliwości czy też problemy zdrowotne, ale skoro jest takim dobrym uzdrowicielem, niech sam sobie znajdzie problem – pomyślałam.

Jakież było moje zdziwienie, jak zatrzymał ręce na dłużej właśnie w tych obszarach, w których była dolegliwość. Jak to wiedziałam, on nie. Może to przypadek, a może coś rzeczywiście „ma” w tych rękach. Jak bardzo byłam zdziwiona, gdy energoterapeuta powiedział do mnie – kręgosłup jest już prawie w stu procentach zregenerowany. Jeszcze pobolewa, ale po tym spotkaniu będzie już dobrze. Nim jednak wypowiedział te słowa poczułam ciepło i ulgę w odcinku lędźwiowym kręgosłupa z którym miałam problem (dwa lata wcześniej wypadł mi dysk L5S1. Wysunięcie było na 8 mm, ze znaczną redukcją wysokości krążka międzykręgowego, co oznaczało jego duże zużycie i starcie materiału. Nawet gdy został on wstawiony na miejsce i tak wypadał. Leczenie i rehabilitacja trwały ponad rok. Z czego terapia była bardzo urozmaicona i wzbogacona 5 razy w tygodniu pływaniem. Mimo wszystko lekarze mówili, żebym o bieganiu zapomniała, tylko kupiła sobie kijki do chodzenia. I to takie droższe, lepsze, bo posłużą mi do końca życia. W dniu w którym spotkałam się ze Zbyszkiem Nowakiem już biegałam, wbrew lekarzom, który zamknęli mój układ limbiczny do tego stopnia, że gdyby nie dobrzy specjaliści, którzy mi pomogli, rzeczywiście skończyłoby się na chodzeniu z kijkami. Jak dla aktywnej osoby takiej jak ja brzmiało to jak wyrok. Nim spotkałam Zbyszka Nowaka już mogłam uprawiać różne formy ruchu, ale często po treningu pojawiał się ból w lędźwiach). Po spotkaniu w restauracji, gdzie na środku sali Zbyszek Nowak mi pomógł, ból w kręgosłupie nie jest już wcale odczuwalny. Ćwiczę ile chce i gdzie chce, nawet na siłowni – co wcześniej stanowiło problem, no i przygotowuje się aby przebiec maraton. Niemożliwe? Możliwe. Nawet wbrew mojemu niedowierzaniu i sceptycznemu myśleniu Nowak mi potrafił skutecznie pomóc. A takich jak ja jest więcej… No trzeba mu to przyznać… ponad milion!

Jak relacjonują podopieczni Zbyszka Nowaka w książce „Nowak – takie są fakty” tych uzdrowień jest mnóstwo. „W ubiegłym roku miałam bardzo poważne zaburzenia neurologiczne. Byłam u neurologa. Miałam straszliwe zawroty głowy, wystarczyło, że na ulicy z kimś rozmawiałam i momentalnie traciłam równowagę. W ogóle byłam w bardzo złym stanie psychicznym. Wtedy skontaktowałam się z Panem Zbyszkiem. Przyjechałam w maju po raz pierwszy tu do Gdyni. Bezpośrednio po spotkaniu ustąpiły wszystkie zawroty głowy. Nie biorę w tej chwili żadnych leków – tych neurologicznych, bo nie ma takiej potrzeby. Poruszam się po ulicy. Czuję się bardzo dobrze i muszę powiedzieć, że bardzo mi to pomogło”. Kolejna kobieta relacjonuje: „Żyły były niedrożne, nogi ciągle zimne, obrzęki. W każdej chwili groził mi zator. Po ostatnim spotkaniu dostałam takiego mrowienia w nogach, że obudziło mnie to o 4 w nocy. Trwało to do 6. Wstałam rano, nogi były ciepłe, lekkie. Pod prawym kolanem był guz, o którym Nowak nie wiedział – guza nie ma”. Inne wspomnienie: „10 lat temu mój syn zachorował na ziarnicę złośliwą. Przyjeżdżaliśmy do Pana Zbyszka kilka razy. Po trzech latach ziarnica złośliwa się cofnęła. W tej chwili syn jest zdrowy, nawet nie brał chemii. Ma dwie córeczki”. Takich relacji są naprawdę setki tysięcy, a przybywają kolejne. Szacuje się, że Zbyszek Nowak – podkreślę, to jeszcze raz – pomógł ponad milionom osób na świecie. Nawet gdy ktoś jest sceptykiem takim jak ja Nowak przynosi ulgę.

Ale jak wytłumaczyć jego umiejętności? Każdy kto chce wiedzieć więcej powinien sięgnąć po bogato ilustrowaną książkę: „Księga jubileuszu. Zbyszek Nowak. 70-lecie urodzin. 30-lecie pracy w zawodzie bioenergoterapeuty”. Jak możemy przeczytać już na samym wstępie: „Jako 5-latek, wtulony w umierającą mamę, niemal stracił przytomność, a mama od tej chwili zaczęła powracać do zdrowia i żyłam potem jeszcze wiele lat – wtedy nikt nie wpadł na pomysł, że uratowała ją spontaniczna i rozpaczliwa eksplozja energii. Dopiero po latach pełnych podobnych doświadczeń Zbyszek zrozumiał, co naprawdę stało się tamtego dnia. Jako dziecko wkładał patyczki do ziemi, a one puszczały pędy i liście, albo głaskał łyse, chore psy, a one odzyskiwały sierść i zdrowie. Był pewien, że to zupełnie normalne zajęcia całkowicie zwykłego chłopca. Zamiast kopać piłkę, zbierał z babcią zioła i obserwował przyrodę. Szkoła i rówieśnicy, aż nadto dawali do zrozumienia, że jest dziwakiem i nie wszystko, co się wokół niego dzieje jest normalne”.

Cud czy proces regeneracji? Czym jest tak naprawdę praca Zbyszka? Energii, jaką przekazuje dla organizmu Zbyszek Nowak jest poddawany cały organizm. „Rozpoczyna się proces regulacji. Organizm zaczyna się oczyszczać (często towarzyszą temu rozmaite reakcje), sam wybiera sobie tempo i kolejność zmian. Dlatego tak łatwo jest pomóc zwierzętom, niemowlętom lub osobom nieprzytomnym. Nie przeszkadzają – nie wątpią, nie denerwują się, nie palą papierosów – jednym słowem nie blokują dostępu energii”.

Pierwsze spotkanie grupowe odbyło się w 1990 roku w Łebie. Po anonsie w gazecie na spotkanie przybywają tłumy. Jest to pierwszy potężny przekaz energii dla wszystkich zgromadzonych i każdego z osobna. „Podczas tego spotkania zostały wprowadzone 3 gesty, znane każdemu kto korzysta z pomocy Zbyszka. Idea 3 gestów klarowała się w umyśle Zbyszka podczas podróży po krajach arabskich. Obserwując zwyczaje mieszkańców, doszedł do wniosku, że pięciokrotna w ciągu dnia modlitwa na kolanach (z obowiązkiem dotykania ziemi dłońmi i czołem) jest poza oddaniem hołdu – najzwyklejszym odpromieniowaniem”. Tę ideę przeniósł na grunt europejski.

W 1994 roku Zbyszek Nowak występuje w programie „Na każdy temat”. Tam ogląda go od 5 do 7 mln ludzi. Do publicznej wiadomości podany zostaje adres Zbyszka Nowaka w Podkowie Leśnej. „Tłumy oblegają bramę przy ul. Jaśminowej. Trzeba to jakoś uporządkować, wprowadzić zapisy, uruchomić biuro odpowiadające na listy i telefony”. Z czasem rodzi się też idea by organizować spotkania w największych miastach Polski. Podczas spotkań odbywa się także proces energetyzacji wody. Służy ona do picia i okładów. Uśmierza ból, przyśpiesza gojenie ran, przedłuża działanie energii. „Zabieracie ze sobą Nowaka w płynie” – mówi bioenergoterapeuta.

O Zbyszku Nowaku można by pisać elaboraty. A ten artykuł powoli dobiega końca. Warto więc przytoczyć, co na temat pracy Zbyszka sądzą lekarze. Wielu z nich przypatrzyło się temu, co Zbyszek Nowak miał do zaoferowania ich pacjentom. Jak pisze docent Marian Zembala (rok 1991): Bardzo cenię sobie to pierwsze spotkanie. Jako lekarz, który zaszedł daleko w medycynie klasycznej mam wielkie uczucie pokory wobec ludzi dotkniętych przez los, którym nie zawsze potrafimy pomóc. Ten entuzjazm, radość życia i poczucie wiary w drugiego człowieka cenię bardzo u p. Zbyszka Nowaka. Nie stracił swojej skromności. Jako lekarz proszę go, aby wspomagał nas i naszą medycynę wszędzie tam, gdzie chory człowiek uzna to za konieczne”. Profesor Jaremi Czaplicki (rok 1991). Współpracował ze Zbyszkiem w leczeniu grasicą dzieci z zespołem Downa. Przyznał, że obecność Zbyszka znacznie podniosła skuteczność jego metody. Profesor Kazimierz Imieliński (rok 1993). Przeprowadził wśród podopiecznych Zbyszka ankietę. Zadając pytania o rodzaj i przebieg choroby, sposób leczenia, powód zwrócenia się do Zbyszka, czas korzystania z jego pomocy i efekty działania, przeprowadził analizę, która pokazywała, że wyniki bardzo dobre lub dobre zaobserwowało prawie 98% badanych. Ci sami respondenci skuteczność lekarzy ocenili na 20%.