Wkrótce wchodzi w życie nowa ustawa o obrocie ziemią rolną. Niezależnie od towarzyszących jej emocji trzeba przyznać, że uniemożliwi ona wykupywanie polskich gruntów rolnych obcokrajowcom.
Kiedyś, gdy ktoś chciał powiększyć swoje terytoria, napadał na sąsiada i odbierał mu jego ziemie siłą. Dzisiaj nie trzeba walczyć i bez prowadzenia wojen można kupić prawie wszystko, włącznie z większą lub mniejszą częścią gruntów w wielu krajach. Ale to zależy od woli państwa. I jak widać jednak nie wszystko jest na sprzedaż.
Co do samej idei wyeliminowania z jednej strony różnych kombinacji dotyczących obrotem ziemią, z drugiej możliwości nabywania znacznie tańszej polskiej ziemi przez obywateli innych państw, wydaje się, że od dawna panowała w Polsce zgoda, consensus ponad podziałami. Sama ustawa była ideą jeszcze poprzedniej ekipy rządowej obecna ją wprowadza w życie, co prawda nieco zmodyfikowaną.
Ale jak pamiętamy z debaty publicznej i jak słychać z głosów wielu rolników, nie wszyscy są szczęśliwi. I Jak zwykle diabeł tkwi w szczegółach.
Nie ma co ukrywać, wprowadzana ustawa choć chroni polskie ziemie, to jednak ma i uboczne konsekwencje, przede wszystkim utrudnienie w sprzedaży i zakupie ziemi przez samych rolników i przewidywany spadek cen gruntów rolnych. Czasami też, gdy nie znajdzie się nabywca z bliskiego otoczenia, zamieszkały tam od 5 lat, trzeba będzie zdecydować się na sprzedaż ziemi Agencji Rynku Rolnego. Na razie wątpliwości budzi fakt, ze nie wiadomo jakie będą obowiązywać w tych transakcjach ceny.
Z moich rozmów na Kaszubach i Kociewiu widać, że dla wielu rolników najważniejsze była możliwość przekazywania gospodarstwa dzieciom. Kiedy uwzględniono taką poprawkę odetchnęli z ulgą.
Ale mimo to euforii nie ma. Nikt nie zamierza oddać ziemi za dużo mniejsze pieniądze. Większość twierdzi, że obrót gruntami rolnymi na kilka lat zostanie zahamowany. Ziemia to ziemia, może czekać.
Kaszubi i tak niechętnie wyzbywali się większych połaci, jeżeli już, to woleli swój grunt podzielić i sprzedawać jako działki budowlane lub rekreacyjne. Mają nadzieję, że tu się nic nie zmieni. Na Kociewiu ziemia tańsza, ale też swoją cenę ma.
Dla wielu zaskoczeniem było wprowadzone w ostatniej chwili rozwiązanie dające możliwość swobodnego nabywania ziemi rolnej przez Kościół.
I tu głosy są podzielone. Wielu twierdzi, że to słuszny kierunek. Parafie muszą nabywać ziemię pod cmentarze i budowę kościołów – to oczywiste. Wielu uważa, że niektórzy rolnicy zamiast sprzedać swoje gospodarstwo będą mogli je przekazać właśnie parafii, a ta wykorzysta ją na zbożne cele, dla dobra swoich „owieczek”. Mówi się o propozycji zakładania sierocińców, szkół i przedszkoli, domów opieki dla starców.
Są jednak i tacy, którzy wskazują, że ta możliwość nabywania ziemi przez Kościół, to raczej niechcący wbity „nóż w plecy”. Bo ustawa daje możliwość nie tylko nabywania ziemi przez związki wyznaniowe i Kościoły, ale także jej sprzedaży. Może więc przynieść więcej strat niż zysków. Wszystko zależy od sposobu realizacji.
Cóż, po czynach a nie po słowach ich poznacie. Pożyjemy, zobaczymy…