Większość dorosłych Polaków zajęta swoimi codziennymi problemami nie ma zbyt dużo czasu na refleksje dotyczące wychowania młodego pokolenia. A jest o czym rozmyślać. Powojenne pokolenie rodziców starało się zabezpieczyć swoim dzieciom przede wszystkim dobry byt. Wiele ojców i matek wypruwali sobie żyły by ich pociechy dorastały w lepszych warunkach niż ich rodzice oraz kiedy już zaczną dorosłe życie to koniecznie powinno ono wyglądać zupełnie inaczej. Mijały lata i zmieniały się ambicje kolejnych rodziców. Dziś wyraźnie dominuje kult wiedzy i model dziecka-omnibusa.
Mamusie i tatusiowie prześcigają się w ilości wciskanym swoim pociechom rożnych dodatkowych pozaszkolnych zajęć, które maja rozwijać we wszystkich możliwych kierunkach. Bez pomocy rodziców, którzy zwijają się jak w ukropie, by przewieźć z jednych zajęć na drugie synka lub córeczkę byłoby to niemożliwe. Tak wiec już od pierwszych klas w szkole podstawowej, przez gimnazjum i szkołę średnia nasze latorośle zaliczają zajęcia nie tylko rozwijające ich ogólna wiedzę, ale także talenty muzyczne, sportowe, techniczne, komputerowe, taneczne, plastyczne i nie tylko. Oj niełatwe jest życie takiego małolata. Bo przecież jak już skończy codzienny maraton zajęć zaspokajający ambicje rodziców, to musi jeszcze( często już zmęczony-późnym wieczorem) odrobić zadane lekcje w szkole.
A gdzie czas na wychowanie? Odnoszę wrażenie, że im więcej o wychowaniu mówimy, tym mniej na jego rzecz robimy. Dzieciaki z podstawówki podlegają największemu wpływowi wychowawczemu swoich rodziców, później bardziej grupie rówieśniczej. Tylko kiedy ci rodzice mają swoje dzieci wychowywać skoro nie ma w ich życiu czasu na kontakt z dzieckiem?
Wychowanie to przede wszystkim dawanie dobrego przykładu. Ale też rozmowa, wyjaśnianie wielu wątpliwości, odpowiadanie na drążącej młodych pytania. No właśnie kiedy? W ciągu tygodnia maraton: albo szkoła albo zajęcia pozalekcyjne. A w weekend , kiedy nie ma już natłoku zajęć, zmęczeni rodzice sami chcą albo odpocząć albo zrobić zaległe zakupy, sprzątanie i tysiąc innych rzeczy na które nie było czasu w tygodniu.
A dzieci? Korzystając z dobroci swoich rodziców, którzy chętnie fundują im kolejne zdobycze techniki umożliwiające buszowanie w internecie albo korzystanie z gier komputerowych, siedzą w internecie. Nie ma więc co się dziwić, ze stamtąd właśnie czerpią wzorce i że to internet zastępuje im coraz częściej ojca i matkę.
Wychowanie młodego pokolenia wcale nie jest mniej ważne od dostarczania szerokiej wiedzy. Jest zdecydowanie ważniejsze. Może więc mniej tych dodatkowych zajęć każdego dnia, mniej tego maraton, w którym uczestniczy niemal każda rodzina. Sadzę, że lepiej zastąpić go kilkom godzinami więcej poświęconymi dziecku. A Wy drodzy Rodzice… jak jest u Was?