Emocji w naszym kraju od wielu miesięcy nie brakuje. Tym razem wywołała je ustawa rozszerzająca możliwości inwigilacji obywateli przez służby policyjne. Poza emocjami pojawiły się i obawy. No bo choć większość z nas nie ma problemów z otrzymaniem rozgrzeszenia, to jednak nie ma co ukrywać ,jakies tam grzeszki większości społeczeństwa jednak się zdarzają. A tu, okazuje się, ze służby policyjne, już nie pytając sądu czy prokuratora o zgodę będą mogły z łatwością ustalić dokąd a nawet z kim się udajemy ,z kim i o czym rozmawiamy, nawet co w skrytości przed różnymi osobami piszemy i potem mailem wysyłamy. Nasi najwięksi przyjaciele:telefon komórkowy i komputer okazują się lepszymi współpracownikami słuzb policyjnych i specjalnych niż rzesze informatorów. Wszyscy rozumieją, że współczesne bezpieczeństwo to nie tylko ustawiczny wyścig przestępców i policjantów, ale przede wszystkim dostęp do informacji. I tu zaczyna się problem. Bo łatwo jest pojąć, że policja chce wiedzieć wszystko o środowiskach przestępczych, ale dużo trudniej, że zanim ta policja dojdzie do poważnych przestępców, zbiera informacje czasami i o Bogu ducha winnym obywatelu.
Dziś cały świat bezpieczeństwo opiera na jak największej ilości danych oraz ich selekcji i analizie. Problem już nie w samym zbieraniu informacji, może nawet nie w tym, kto wydaje zgodę na inwigilowanie tej czy innej osoby. Problem polega na tym, kto ma dostęp do zbieranych tajnie informacji i jak są one później wykorzystywane.
I na tym powinni się skoncentrować przede wszystkim decydenci.
W państwach, gdzie istnieje realne zagrożenie terrorystyczne obejmuje się podsłuchami, podglądami i wszystkimi innymi dostępnymi przedsięwzięciami specjalnymi nie tylko tych, którzy już są podejrzewani o terroryzm. Te przedsięwzięcia stosuje się wobec każdego kto mógł mieć najmniejszy kontakt ze środowiskiem terroru. A więc wobec siostry, kuzynki, kolegów, znajomych, czasami wobec tysięcy ludzi, którym do głowy by nie przyszło, że można ich o cokolwiek podejrzewać.
Im poważniejsze zagrożenia tym więcej rezygnacji ze swobód obywatelskich przy ich zwalczaniu .Coś za coś. Coraz więcej państw decyduje się na takie rezygnacje w imię wyższego dobra jakim jest bezpieczeństwo i ludzkie życie.
To jednak nie ma nic wspólnego z ewentualnym wykorzystywaniem milionów, teraz łatwych do zdobycia informacji o każdym z nas, które po przekazaniu w nieodpowiednie ręce mogą narobić więcej zła niż pożytku.