Kiedy jednym tchem wymieniamy aktualne zagrożenia dla Polski najczęściej myślimy o Rosji, tzw. Państwie Islamskim i terroryzmie, albo też o uchodźcach. Martwimy się tym, co może przyjść do Polski z daleka. Rzadko myślimy, że najpoważniejsze zagrożenia i to takie, których skutki mogą być bardzo groźne dotyczą nas samych. Jedno z nich jest coraz bardziej realne i dotyczy od dłuższego czasu utrzymującego się u nas niskiego przyrostu demograficznego.
Od dawna twierdzę, że najważniejszym zagrożeniem dla przyszłości Polski jest możliwa katastrofa demograficzna. Na co dzień nie zdajemy sobie sprawy z tego, że znajdujemy się na szarym końcu państw świata pod względem tzw. dzietności, czyli przyrostu naturalnego. Od dawna popularny model polskiej rodziny 2 + 1(czasami 2 + 2), czyli mama, tata i jedno dziecko (albo dwoje) prowadzi do bardzo negatywnych skutków dla państwa. Po prostu Polska zamiast się rozwijać coraz bardziej się zwija. Jeżeli będziemy spokojnie patrzeć na większą ilość rocznych zgonów niż urodzeń naszych obywateli, to nie mamy co się spodziewać, że problem sam się rozwiąże.
Tracimy potencjał ludzki także ze względu na ruchy migracyjne. Z ponad 2 mln w większości młodych Polaków, którzy wyjechali w ostatnich dwóch dekadach duża część pozostanie za granicą na stałe. Jeżeli w 2030 roku liczba ludności aktywnej zawodowo (tzw. produkcyjnej)ma spaść do poniżej 20 mln, to bez podjęcia nadzwyczajnych środków już teraz, przyszłość kolejnego pokolenia Polaków nie będzie wyglądała różowo. Trzeba też pamiętać, że żyjemy coraz dłużej. Ale ktoś musi tych długo żyjących, szczęśliwych emerytów, utrzymywać. To sprawa nie tylko niewydolności ubezpieczeń społecznych czy możliwość załamania się systemu emerytalnego. To także konieczność większych nakładów na służbę zdrowia i wiele innych wyzwań związanych ze starzejącym się społeczeństwem
Polska myśląc o bezpiecznej przyszłości nie może rozwijać tylko systemu obronnego i poprzestawać na efektywnym udziale w międzynarodowych organizacjach. Nie wystarczy też dbać tylko o potencjał gospodarczy Polski.
Polacy muszą postawić także na demografię. Tak naprawdę mamy dwa wyjścia: albo podjąć działania, które spowodują większa ilość urodzeń albo rozsądnie otworzyć się na migrację obcokrajowców do Polski. Ten sam problem miały państwa Europy Zachodniej w latach 60.i 70.XX wieku. Postawiły wtedy na migrację, a nie na działania motywujące do większej dzietności. To rozwiązało deficyt rąk do pracy, ale przyniosło też i wiele zagrożeń i efektów, które do dzisiaj stanowią wyzwania w tych krajach.
W Polsce czasu mamy coraz mniej. Oby podejmowane działania przyniosły efekty. A jak nie? Co jak nie uda się zainteresować polskich rodzin posiadaniem trójki, a może i większej ilości dzieci? To wtedy zamiast bronić się przed migracją, należy ją rozsądnie zaplanować i wspierać. Może lepiej umożliwić setkom tysięcy np. Ukraińców z ich rodzinami stały pobyt i pracę w Polsce zamiast z konieczności akceptować w przyszłości większą liczbę przybyszów z Bliskiego Wschodu albo Afryki.
A póki co, czas na działania! Bo jak się okazuje właśnie polska rodzina z licznym przychówkiem może być tym elementem, który najbardziej zadecyduje o bezpiecznej przyszłości Polski. Temat warty kontynuacji, szczególnie, że większość z nas uczestniczy w emocjonalnej debacie dotyczącej wypłacania 500 złotych na drugie i kolejne dziecko. Będę o tym pisał w kolejnym wydaniu Twojego Wieczoru już 10 lutego. Zapraszam.