Nie bój się miłości

636

No i stało się. Bledniesz albo na twych policzkach rozkwitają gwałtowne rumieńce. Pocą ci się ręce, drżą kolana, w gardle czujesz suchość, w głowie pustkę. Nie jesz, nie śpisz, śmiejesz się i płaczesz, na ulicy wpadasz na słup albo śpiewasz. Z największej euforii potrafisz wpaść w totalne przygnębienie. I ładniejesz w oczach. To MIŁOŚĆ.

I choć wiele osobom jawi się jako ciężka przypadłość, my rzucamy… hasło. Nie bój się miłości. Różnie o niej mówią: że zdarza się raz, że wcale. Albo wiele razy, w zależności od pojemności serca. Zmienia się, pojawia i odchodzi. Porusza do głębi. Jest wspaniała. Dlatego warto o nią walczyć, by pokonać siedem grzechów głównych przeciwko miłości.

Grzech pierwszy – brak wiary
Kiedy nie wierzymy we własną wartość, uważamy się za gorszych i mniej atrakcyjnych od innych, sądzimy, że nie jesteśmy warci miłości. Nie potrafimy ani dać, ani wziąć. Jesteśmy całkowicie uzależnieni od reakcji innych ludzi. To jak, jakbyśmy nie istnieli. A jak można kochać kogoś kogo nie ma? Albo kochać kogoś, kto sam siebie nie kocha? Rada jest prosta – bądź sobą, uznaj swoje istnienie, racje i poglądy za wartościowe. Jesteś, więc zasługujesz na miłość.

Grzech drugi – brak zaufania
To prosty mechanizm – jeśli nie ufamy sobie, nie ufamy innym. Nasza wyobraźnia wciąż podsuwa obrazy i myśli, które zakłócają spokój. Nie wiemy, że to, co postrzegamy, nie jest rzeczywistością, a jedynie odbiciem naszego myślenia o niej. I to najczęściej odbiciem w krzywym zwierciadle. Według niego tłumaczymy o oceniamy zachowanie innych, dopatrując się motywów i podtekstów, których wcale nie ma. Nie zakładajmy więc z góry, że nasz partner nas oszukuje. Jeśli nie rzuca nam się na szyję, to wcale nie znaczy, że nas nie kocha. Może jest bardziej powściągliwy i wstydzi się okazywania uczuć? Jeśli nie umówił się z tobą na sobotni wieczór, ni myśl, że poszedł na randkę z inną. Może był po prostu zmęczony, miało ochotę pobyć po prostu sam albo musiał zrobić coś pilnego? Pamiętaj, że każdy ma swój sposób okazywania i odczuwania miłości.

Grzech trzeci – lęk
To niemal grzech śmiertelny – lęk przed porzuceniem, przed rozłąką z ukochaną osobą. Tkwi głęboko w podświadomości, a jego efektem jest strach przed zbliżeniem, związkiem z drugą osobą. Boimy się, że nas zrani. Zwłaszcza jeśli już kiedyś byliśmy zranieni. Znów dochodzi do głosu wyobraźnia, a raczej pamięć, która uparcie przechowuje i podsuwa nam negatywne obrazy z przeszłości. A przecież liczy się teraźniejszość. To jest czysta karta i w dużej mierze od nas zależy, czy ją zapiszemy. Wróg jest w nas, nie na zewnątrz. Nie pozwólmy mu się skrzywdzić.

Grzech czwarty – obwinianie
Miłość i wina wykluczają się. Jeśli sami czujemy się winni lub obwiniamy innych, nie możemy kochać i być kochani. Przebaczenie ma naprawdę uzdrowicielską moc, a energię lepiej poświęcić budowaniu miłości niż wyszukiwaniu błędów partnera i wzbudzaniu w sobie agresywnych uczuć. Wyrozumiałość i zjednoczenie jako cel naszych kontaktów to przyjaciele miłości.

Grzech piąty – zazdrość
Ktoś powiedział, że zazdrość jest nieuświadomionym pragnieniem cierpienia i obwinianiem innych za to cierpienie. Zazdrość rodzi się z naszych leków i niedowartościowania. Wynika też z chęci „zawłaszczenia” kochanej osoby. Paradoksalną, lecz podstawową prawdą jest, że nie ma miłości bez wolności. No i pamiętajmy, że zazdrość musi być destrukcyjna. W zdrowych proporcjach aktywizuje związek.

Grzech szósty – zatracenie
Jeśli ktoś zatraca się w miłości, daje z siebie wszystko, bezwiednie otacza partnera coraz ciaśniejszą siatką oczekiwań. To frustracje, powoduje przesyt, znużenie. Związek traci równowagę. Nawet najbardziej kochający się ludzie potrzebują odrębności, a niekiedy o samotności. Tylko ludzie mający własne życie mogą to życie z kimś połączyć.

Grzech siódmy – zaniechanie
O miłość trzeba walczyć od pierwszej chwili aż do końca. Nawet najsilniejszy ogień, gdy nie dodamy drew, zgaśnie. Musimy interesować się partnerem i to zainteresowanie okazywać. Zaskakiwać się wzajemnie, wciąż od nowa zdobywać. Czasem dobrze robi krótkie rozstanie. Walka podsyca miłość. Ważna rada: nie szukaj miłości rozpaczliwie, na siłę. Ona jest i gdy przyjdzie odpowiedni moment, sama wejdzie do twego domu, w twoje życie. Do twego serca.